Na rynku sztuki coraz wyższe ceny osiąga malarstwo pierwszej polowy XX wieku, w tym także Szkoły Paryskiej (École de Paris). Wśród nich bardzo ciekawą postacią był Mojżesz Kisling – artysta polskiego pochodzenia, blisko związany z Modiglianim. Kisling był artystą bardzo płodnym, pozostawił po sobie mnóstwo dzieł, ale w polskich muzeach znajdują się tylko 4 jego prace! Jest to podobna sytuacja, jak z Tamarą Łempicką, polską malarką, której obrazy rozchwytywane są przez prywatnych kolekcjonerów, a w muzeach jest ich bardzo mało.
Mojżesz Kisling urodził się w 1891 roku w Krakowie, ale już w 1910 przeprowadził się do Paryża i tam też spędził swoje dalsze życie, stając się ważną postacią ówczesnej bohemy artystycznej, a dzięki licznym swoim kontaktom artystycznym zyskał nawet przydomek „Księcia Montparnassu”.
Bywając często w paryskich kawiarniach poznał Picassa, Braque’a, Gris’a, Derain’a i in. Początkowo objął pracownię po fowiście Keesie van Dongenie, a potem założył własną pracownię. Do grona jego przyjaciół należeli również: Marc Chagall, Chaim Soutine oraz Amadeo Modigliani, którym opiekował się aż do śmierci.
Przyglądając się obrazom Kislinga widać liczne inspiracje twórczością jego słynnych przyjaciół, ale jednocześnie malarstwa Kislinga nie sposób z nikim innym pomylić, wytworzył on bowiem swój własny, indywidualny styl. Tematyka jego malarstwa obraca się wokół klasycznych tematów takich jak: martwe natury, pejzaże oraz portrety, które stanowią najliczniejszą grupę jego prac. W martwych naturach uwidacznia się świetny warsztat – mistrzowskie operowanie kolorem i kompozycją. Zastosowane w nich skróty i uproszczenia formy przywodzą na myśl malarstwo Cézanne’a, którego sobie bardzo cenił.
Wczesne pejzaże Kislinga są lekko kubizujące; wyczuwa się w nich wpływ stylu George’a Braque’a, chociaż Kisling stronił od stylu kubistycznego i nigdy się z nim nie identyfikował. Późniejsze jego pejzaże są dużo lżejsze. Chętnie maluje miasteczka portowe, nabrzeża i statki. Te małe porty słonecznej Marsylii przywodzą na myśl z jednej strony malarstwo impresjonistów, a z drugiej – fowistów, szczególnie Raoul’a Dufy. Jest w nich też nuta melancholii jakby z obrazów de Chirico. Dziwna mieszanka. Ale najbardziej fascynujące są portrety Kislinga. Zastygłe postacie z dużymi oczami, lekko przerysowane, zdeformowane przypominają malarstwo prymitywistów, Henri Rousseau. Jest w nich magia jak w obrazach Modiglianiego. Widać też w nich, jak w wspomnianych obrazach Tamary Łempickiej – inspirację sztuką renesansu (np. Rafael) i klasycyzmem (np. Ingres). I właśnie ta osobliwa mieszanka idealizowanego klasycyzmu i awangardy jest znakiem rozpoznawczym Kislinga. Ludzie portretowani przez Kislinga wyglądają z pozoru jak lalki, ale mają w sobie duży ładunek psychologiczny, przepełnia ich melancholia i nastrój smutku.
Oto kilka wybranych przeze mnie przykładów obrazów Kislinga: