Najbardziej znanym artystą związanym z kierunkiem sztuki zwanym surrealizmem był z pewnością Salvador Dali. Moim zdaniem dużo ciekawsze prace malował inny surrealista – René Magritte. Człowiek skromny i elegancki, na pewno nie robił wokół siebie tyle szumu, co ekscentryczny Dali. Na jego obrazach pojawiają się tajemnicze postaci w sąsiedztwie dziwnych przedmiotów lub wyimaginowanej przestrzeni. Magritte malował bardzo precyzyjnie, realistycznie można by rzec, ale motywy i tematy jego obrazów są kompletnie nierealne – jakby ze snów.
Fascynujący jest fakt, że jak obejrzymy dużą ilość obrazów Magritte’a, to szybko zauważymy, że malował w kółko te same motywy, tylko w różnych konfiguracjach. W jego pracach powtarzają się najczęściej: mężczyźni w czarnych melonikach, jabłka, kule, czerwone zasłony i pogodne niebo z białymi chmurkami. Ktoś mógłby powiedzieć, że ogólnie jest to bardzo optymistyczne malarstwo. Nic bardziej mylnego. Obrazy Magritte’a wywołują niepokój i zawierają sporą dawkę pesymizmu. Zasłonięte twarze postaci nie są zwykłym trikiem malarskim potęgującym klimat. Motyw zasłoniętej twarzy ma swoje źródło w koszmarze, jaki Magritte przeżył w dzieciństwie. Jego matka popełniła samobójstwo topiąc się w pobliskiej rzece. Mały Magritte był świadkiem, jak zwłoki matki wyławiano o poranku, a jej głowa przysłonięta była tkaniną – fragmentem ubrania. Obraz ten utkwił w pamięci artysty na całe życie i bardzo często powracał on do tego motywu w swoim malarstwie. Poniżej przykład – najsłynniejsza praca Magritte’a pt. „Kochankowie”.
Rene Magritte miał olbrzymi wpływ na wielu innych artystów. Inspirowali się nim twórcy pop-artu, neosurrealiści, twórcy fantastyki i gier komputerowych. Nawet filmy Davida Lyncha powstały pod wpływem twórczości Magritte’a. Zwróćcie uwagę, że niemal w każdym filmie tego słynnego reżysera pojawiają się czerwone zasłony – motyw bezpośrednio zapożyczony z obrazów Magritte’a.
Dla mnie jednym z ciekawszych przykładów inspiracji twórczością Magritte’a jest Hipgnosis – grupa grafików projektantów specjalizująca się w projektach okładek albumów płytowych, założona w Wielkiej Brytanii pod koniec lat 60. przez Storma Thorgerson’a i Aubrey Powell’a. Ich studio graficzne zasłynęło dopiero w 1973 roku za sprawą okładki do płyty „Dark Side of the Moon” – Pink Floyd (ilustracja poniżej).
Okładka płytowa przedstawia pryzmat, przez który przechodzi światło i rozszczepia się w postaci kolorowej tęczy. Przezroczysty pryzmat w kształcie trójkąta – figury idealnej, boskiej, symbolizuje krystalicznie czysty dźwięk muzyki Floydów. Tęcza natomiast, to symbol bogactwa, spektrum dźwięków w muzyce Pink Floyd oraz kolorowe efekty świetlne, z których słynęły koncerty tej grupy.
Początkowo wytwórnia płytowa nie chciała się zgodzić na tę wersję, tłumacząc, że nie sprzeda się okładka pozbawiona napisów (jak widzicie na okładce nie ma ani tytułu płyty, ani nazwy zespołu). Jako, że artyści z grupy Hipgnosis przyjaźnili się z członkami zespołu Pink Floyd, postawili warunek: albo ta okładka, albo żadna. Wytwórnia ustąpiła, a płyta Dark Side of the Moon okazała się wielkim sukcesem komercyjnym. Sprzedano 50 milionów egzemplarzy i album ten jest drugim najlepiej sprzedającym się albumem w historii muzyki.
Do Hipgnosis posypały się zlecenia na okładki z całego świata. Zaczęli oni projektować dla wielu słynnych zespołów rockowych m. in: AC/DC, Led Zeppelin, Genesis, Yes, The Alan Parsons Project, Black Sabbath….., no i oczywiście kontynuowali współpracę z Pink Floyd. Ich projekty, podobnie jak malarstwo Magritte’a wyróżnia niezwykły, surrealistyczny klimat, przemyślane koncepcje i doskonałe wykonanie. No właśnie, jak powstawały te projekty? Na pierwszy rzut oka są to doskonałe fotomontaże, ale przecież w latach 70. nie było Photoshopa.
Geniusz tych okładek polega na tym, że są to prawdziwe zdjęcia wykonywane często ogromnym nakładem pracy. Np. na okładce do płyty pt. ”A Momentary Lapse Of Reason” (ilustracja powyżej z prawej) znajduje się kilkaset łóżek, które autentycznie przywieziono na plażę, a potem czekano na odpowiednią pogodę, by zrobić zdjęcie. Zwróćcie uwagę na lotnię na niebie – nawiązuje ona do tytułu jednego z utworów na krążku „Learning to Fly”.
Tego typu powiazań i symboli na okładkach Hipgnosis jest całe mnóstwo, są fascynujące, ale na pewno nie dam rady opisać ich na blogu – temat ten nadaje się na grubą książkę. Zachęcam Was jednak do obejrzenia większej ilości okładek autorstwa Hipgnosis (bez problemu znajdziecie je w sieci). Zauważcie, że podobnie jak na obrazach Magritte’a, na okładkach Hipgnosis też pojawiają się w kółko te same elementy w różnym kontekście. Powracającymi motywami są: kule, odbicia lustrzane, szkło, błękitne niebo lub woda, łóżka ustawiane w plenerze, trójkątne układy kompozycyjne, zmiana skali obiektów względem siebie.
Prace Magritte’a i Hipgnosis łączy jeszcze jedno: jeśli dokładnie im się przyjrzeć, na zawsze zapadają w pamięć.